Translate

niedziela, 3 czerwca 2018

#004 - PRZYGODY Z ARCHEOLOGIĄ - ŁOWCY SKARBÓW



              Gdy słyszymy hasło „ARCHEOLOGIA”, to większości facetów stają przed oczami postacie Indiany Jonesa, Lary Croft, dzielnego Bibliotekarza, czy głównego bohatera książek Joe Alexa (Nie pamiętacie kto to? Nie szkodzi , jakby co to Wikipedia podpowie). Wielu marzyło by być nimi. By w głębi amazońskiej dżungli czy pośród gorących piasków Sahary odkrywać ślady nieznanych cywilizacji. Czy niczym Howard Carter odnaleźć skarb nad skarbami. A może niczym Henryk Schliemann podążyć śladami epopei Homera, mimo przeciwności naukowego świata odkryć wielką twierdzę, ślady wielkiej wojny i dowieść prawdy zapisów starożytnego kronikarza. Wielu spełniło swoje marzenia. Zostali archeologami lecz nie zawsze praca którą wykonują na co dzień jest tak spektakularna jak wielkie odkrycia. To głównie wielogodzinne ślęczenie nad starodrukami. Zbieranie informacji, przeglądanie źródeł i zapisów. Wykopaliska to finał lecz nie zawsze pomyślny. Wielu poszło na skróty i swoją przygodę z Archeologią zaczęło od chodzenia w wykrywaczem metali lub nurkowania. Wszystko to w poszukiwaniu skarbów a może głównie w poszukiwaniu wielkiej przygody.
                 Chcę tu opowiedzieć wam o wielu odkryciach archeologicznych. Tych znanych i tych mniej znanych. O tych oficjalnych za którymi stoi autorytet wielkich uczonych ale też o tych które są często wyszydzane przez te autorytety i często nazywane oszustwami. O ludziach którzy postanowili zmierzyć się z historią i łopatą, wykrywaczem oraz swoją wiedzą i doświadczeniem wydrzeć jej ukryte dotąd tajemnice.

SKARB TUTANCHAMONA

             Wszyscy znamy samochody. Jeździmy nimi. Kochamy nawet. Jednym z pierwszych wielkich automobilistów w Wielkiej Brytanii był  Georg Herbert 5-ty Hrabia Carnarvon.
               Urodził się 26 czerwca 1866 roku. Był typowym przedstawicielem bogatej arystokracji angielskiej. Czas spędzał głównie na oddawaniu się różnym  przyjemnościom oraz podróżom. Gdy wynaleziono automobil, stał się jednym z pierwszych użytkowników w Anglii. Wkrótce zasłynął z tego, że rozwijał na kiepskich angielskich drogach zawrotne prędkości, szerząc panikę pośród dorożkarzy i woźniców. W roku 1900 roku doszło niestety do katastrofy. Nasz Hrabia rozbił swój automobil i bardzo się poturbował. Doznał  wielu obrażeń w tym wstrząśnięcia mózgu. Na dodatek przyplątała mu się Astma. Decyzja lekarzy była krótka. By wyzdrowieć musi zmienić klimat, wyjechać najlepiej do Egiptu. Uważali że tamtejsze suche i gorące powietrze przyniesie mu ulgę. Hrabia, chcąc nie chcąc, usłuchał ich a przybywszy do Egiptu poszukał sobie nowych przyjemności którym mógłby się zapamiętale oddawać. Zainteresował się starożytnościami tego kraju. Postanowił tam zamieszkać a swój majątek poświęcić poszukiwaniom archeologicznym po czym z zapałem zabrał się na własną rękę do prac wykopaliskowych. Niestety był typowym amatorem. Brak wiedzy sprawił że dobrał sobie do pomocy zawodowca. Zwrócił się w tej sprawie do dyrektora Muzeum Egipskiego Gastona Maspera.
Dyrektor Masper polecił mu młodego egiptologa Howarda Cartera. 
               Howard Carter urodził się 9 maja 1874 roku. Był najmłodszym (do tego bardzo chorowitym) z jedenaściorga dzieci malarza i ilustratora Samuela Johna Cartera. Z uwagi na zły stan zdrowia nie posłano go do szkoły publicznej, lecz najprawdopodobniej Carter uzyskał podstawowe wykształcenie w zakresie czytania, pisania i matematyki w jednej z  prywatnych szkółek prowadzonych przez kobiety. Gdy skończył 17 lat, za wstawiennictwem lady Amherst of Hackney został przyjęty do ekipy archeologicznej Percy Newberry'go (1869–1949), który prowadził prace  w Beni Hassan. W 1891 roku Carter wyjechał do Egiptu i rozpoczął pracę dla Egypt Exploration Fund. Wówczas pomagał Newberry'emu w sporządzaniu rysunków. W 1892 roku dołączył do Williama Petrie'go  (1853–1942).  Współpracował także z Teodorem Davisem.
               Tak oto los, a może i egipscy bogowie zetknęli ze sobą tych jakże różnych ludzi.
               Wybitny archeolog  Teodor Davis, odkrywca mumii Echnatona oraz wielu grobów w Dolinie Królów, dysponował od lat koncesją rządu egipskiego na prowadzenie prac wykopaliskowych. Davis sądził że w Dolinie Królów już wszystko odkryto więc bez większych targów w 1914 roku odstąpił ją Hrabiemu. Nawet dyrektor Maspero z Muzeum Egipskiego oświadczył mu prosto z mostu, że dalsze poszukiwania w tym miejscu uważa za niepotrzebną stratę pieniędzy i czasu.
                 Powodem dla którego Carnarvon zabiegał o koncesję było głównie przeświadczenie Howarda Cartera że w dolinie musi kryć się jeszcze przynajmniej jeden nie odnaleziony dotąd grób. Grób  Tutanchamona. Jego istnienie dowodziły,  artefakty, które gromadził przez lata swoich poszukiwań w Dolinie Królów. Było to kilkanaście przedmiotów codziennego użytku na których wyryto imię tego faraona. Były tam pozostałości lnianych bandaży w glinianym naczyniu, używane podczas balsamowania zwłok, ceramiczny kubek i złote listki z jego imieniem. Ciekawostką było to że wszystkie te artefakty znaleziono w niewielkiej od siebie odległości. Carter domniemywał więc że gdzieś tam blisko musi być tajemniczy grobowiec. W tej okolicy wyznaczono prawdopodobne miejsce gdzie grobowiec powinien się znajdować. 
                W roku 1917 wynajęto robotników arabskich i rozpoczęto poszukiwania. Prace prowadzono jedynie zimą. Usuwanie potężnych stert kamienia trwało sześć sezonów zimowych. Dolina Królów to mało przyjazne miejsce. Krajobraz iście księżycowy. Mnóstwo kamiennego gruzu pozostałego po wykuciu grobowców. Często jedno usypisko kamieni przysypywało starszy grobowiec a ściany zboczy znaczyły ciemne otwory wejść do pustych grobowców. Przez sześć kolejnych lat prowadzono prace wykopaliskowe. Wszystko bez najmniejszego sukcesu. Już w 1917 roku Carter z Carnarvonem natknęli się, poniżej grobu Ramzesa IV, na resztki nieznanych murów. Po bliższym ich zbadaniu okazało się, że są to ruiny baraków, w których ongiś mieszkali kamieniarze, budowniczowie jednego z grobowców królewskich. Były one wzniesione na warstwie kamiennego gruzu grubości trzech stóp, a będącego pozostałościami z wykutego grobu Ramzesa IV. Carter postanowił nie rozbierać muru gdyż utrudniłoby to dostęp do stanowiącego atrakcję dla licznych turystów grobu Ramzesa IV. Sześć lat prac wykopaliskowych. Olbrzymie nakłady finansowe. Wszystko na nic. Widmo totalnej porażki krążyło nad naszymi bohaterami. W listopadzie 1922 roku rozpoczęto ostatnie prace. Zaczęto rozbierać mur znaleziony pięć lat wcześniej. 4-go listopada robotnicy arabscy nagle przerwali pracę. W oczyszczanym wyrobisku  spod kamieni widać było kamienne stopnie schodów. Cała ekipa zaczęła pracować ze zdwojonym wysiłkiem aż światło dzienne ujrzały szare otynkowane drzwi opatrzone pieczęcią
„Zapieczętowane drzwi! - pisał Carter w swoich pamiętnikach. - A więc mieliśmy rację! Myślę, że pierwsze uczucie, jakie żywiłem, była radość, iż wiara moja w dolinę okazała się uzasadniona. Wszystkie te lata cierpliwej pracy zostały jednak wynagrodzone!”. Nienaruszona pieczęć królewskiego nadzoru cmentarza, wyobrażająca szakala i dziewięciu jeńców wojennych. Świadczyło to ponad wszelką wątpliwość, że był to grobowiec królewski i do tego prawdopodobnie nie naruszony przez rabusiów. Carter miał szczęście. Przysypany zwałami kamiennego gruzu grobowiec, zapomniany przez wszystkich mógł pod nimi spoczywać jeszcze przez dziesiątki a może setki lat gdyby nie tych dwóch facetów. Carter i Carnarvon – to ich marzenie, zapał i wytrwałość oraz chęć przeżycia przygody doprowadziły ich do odkrycia skarbu nad skarbami.
                 W tym czasie Carnarvon był w Anglii. Wyobraźcie sobie w jakim niesamowitym podnieceniu, wezwany pilnym telegramem podróżował przez trzy tygodnie do Egiptu. Dziś to byłyby trzy godziny. Skarb jednak czekał na niego z otwarciem.
                 Wreszcie stanęli przed drzwiami grobowca. Carter, Carnarvon z córką, arabscy robotnicy. Otwarto pierwsze drzwi. Przy ich rozbieraniu Carter zauważył u dołu inną pieczęć. Pieczęć z wyrytym imieniem Tutanchamona. Było na 100 % pewne że ich sześcioletnia praca została nagrodzona sukcesem. Cały następny dzień usuwano zwały gruzu z korytarza za rozebranymi drzwiami. W końcu ujrzeli kolejne drzwi również zaopatrzone w pieczęć Tutankhamona. Przez wydrążony otwór, przyświecając sobie latarką Carter zajrzał do środka. Chwilę trwało aż wzrok przyzwyczai się do ciemności. Wtedy z mroku poczęły wyłaniać się skarby. Zapytany przez  Carnarvona co widzi ? Odpowiedział  „No tak, owszem, wspaniałe rzeczy”
                 Z wielką ostrożnością rozebrano drzwi. Odkrywcy weszli do środka. Pierwsza komnata grobowa. Ich oczom ukazały się przedmioty których nie widziały ludzkie oczy od trzech tysięcy lat. Trzy rzeźbione i złocone drewniane łoża o ramach w kształcie fantastycznych zwierząt przypominających hipopotamy, lwy, lamparty, gnu czy też krokodyle. Dwie figury naturalnej wielkości, odziane w lniane szaty, złote fartuchy i złote sandały. niby wartownicy pilnujący  kolejnego, zamurowanego wejścia. Na czole miały znak godności królewskiej: węża wykutego ze złota. Cztery rozłożone na części rydwany całe okute złotą blachą czekały gotowe do złożenia by zaprzężone w czwórkę karych koni pomknąć przez sawannę. Za kolejnymi drzwiami, w kolejnej komnacie również pełno było kosztownych przedmiotów w które faraon był wyposażony na swoją drogę w zaświaty. Meble, zastawa stołowa, puchary złote, świeczniki, biżuteria, składane kapliczki, pięknie wszystko zdobione. Wyroby ze złota, brązu, hebanu, fajansu, inkrustowane cennymi kamieniami. Wszystko to ma nieoszacowaną wartość. Wreszcie nadeszła chwila na otwarcie główne komnaty grobowej.
                   Na to wiekopomne wydarzenie Carter zaprosił uczonych z całego świata oraz przedstawicieli rządu egipskiego. Podczas  gdy siedzieli na krzesłach, oczekując na otwarcie drzwi , Carter osobiście zabrał się do rozbierania zamurowanego  tak jak pozostałe 28 grobów w Dolinie Królów.
                  Ukazała się im złota ściana, cała pokryta ornamentami. Była to wielka skrzynia skrywająca sarkofag. Z boku miała drzwi zapieczętowane i zasunięte na skobel z czarnego hebanowca. Okazało się, że wewnątrz stała druga podobna skrzynia. Była zapieczętowana co dawało rękojmię, że do sarkofagu królewskiego nie dobrali się rabusie. Tak więc z dwudziestu ośmiu faraonów, pochowanych w „Dolinie Królów”, jedynie tylko grób Tutanchamona przetrwał nie tknięty przez ponad 3300 lat.Po otwarciu drugich, zapieczętowanych drzwi okazało się że wewnątrz są jeszcze, niczym rosyjska matrioszka, dwie pięknie zdobione skrzynie.
Dopiero wtedy zobaczyli sarkofag, wyciosany z żółtego kwarcytu. Spoczywał na grubej, masywnej płycie alabastrowej. Był nakryty wiekiem z różowego granitu. W każdym z czterech narożników widniały rzeźby bogiń z rozwartymi opiekuńczo ramionami i skrzydłami. Ciężką płytę sarkofagu podniesiono za pomocą lin i bloków.


Trumna spoczywała pod całunem z płótna lnianego, które ze starości przybrało odcień brązowo-rdzawy. Po usunięciu całunu widok był olśniewający. Trumna, wyrzeźbiona na kształt mumii, była drewniana i pozłacana, natomiast głowę i ręce Tutanchamona starożytny twórca wyklepał z grubej złotej blachy.


Pełne zadumy oblicze, oczy ze szkła wulkanicznego oraz brwi i powieki z turkusowego szkliwa sprawiały wrażenie żywe i przejmujące. Na czole świeciło mozaiką kolorów godło królewskie „WĄŻ I SĘP „ symbolizujące Dolny i Górny Egipt. Po jej usunięciu wieka ukazała się druga trumna, wyobrażająca faraona jako boga Ozyrysa. Boki trumny aż biły w oczy złoceniami. Wszystko przetykane ozdobami z jaspisu, lapis-lazuli, turkusowego szkliwa i innych drogich kamieni.. Było to dzieło prawdziwej sztuki snycerskiej i złotniczej, o nieoszacowanej wartości artystycznej. Po podniesieniu wieka oczom odkrywców ukazała się trzecia trumna w postaci ludzkiej, cała wykonana z grubej złotej blachy. Była tak ciężka, że ośmiu silnych mężczyzn ledwo, ledwo zdołało ją unieść.Trumnę zdobiły półszlachetne kamienie, a podobizna faraona ubrana była w naszyjnik z czerwonych, żółtych, niebieskich i złotych paciorków. Już sam kruszec użyty do jej wykonania przedstawiał wartość kolosalną.
                 Nie będę tu opisywał mnogości i piękna przedmiotów znalezionych w grobowcu. Każdy zainteresowany znajdzie idealne dla siebie źródło informacji na ten temat. Ostatecznie polecam wizytę w Kairskim Muzeum. Przed naszymi odkrywcami zaczął się okres żmudnych prac dokumentacyjnych, katalogowych, logistycznych, transportowych, konserwacyjnych czyli to wszystko z czego większość z nas nie zdaje sobie sprawy a co jest uwieńczeniem każdej takiej przygody. Te zajęcia są niczym rekonstrukcja starego ceramicznego naczynia. Posklejanie go z pozostałych kawałków z odtworzeniem brakujących elementów.
                 Los połączył tych dwóch ludzi. Po latach mozolnej pracy, niepowodzeń i wyrzeczeń doprowadził ich do niesamowitego sukcesu. Przeżyli wspaniałą przygodę. Wszystko dokonało się dlatego że mieli własne marzenie i wierzyli w nie. Wierzyli że się uda. Jeśli kogoś zainteresowali i chcieliby poznać ich dalsze losy to zapraszam do bibliotek, ewentualnie do kopania w sieci.
                Tak oto od miłości do samochodów doszedłem do skarbów egipskich faraonów. Do samochodów i innych pojazdów jeżdżących, latający i pływających jeszcze wrócę. 
                Aha. jeszcze jedno. Tutanchamon to nie był jakiś bardzo ważny Faraon. Nie wsławił się niczym szczególnym poza tym że młodo umarł. Jeśli więc tak mało znaczącego władcę pochowano z takim przepychem to możemy sobie wyobrazić jakie było wyposażenie pośmiertne tych wielkich Faraonów. Ich groby zostały jednak splądrowane. A może tylko uchronione przez kapłanów przed splądrowaniem. Tak jak z wielu grobów przeniesiono trumny w jedno miejsce by ochronić je przed sprofanowaniem to może również identycznie postąpiono z ich dobytkiem. Więc chyba jest jeszcze czego szukać w Egipcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz