Od jakiegoś czasu coś na naszym
pięknym świecie p....y. A to klimat się nam zmienia. A to jakieś
paskudne choroby "opanowują" świat tak że ludzie boją się oddychać.
Lekarze straszą zamiast leczyć a politycy kradną, w imię wyższych
wartości, więcej niż zwykle a wszelkie granice przyzwoitości mają
gdzieś. Do tego jest paru takich co wojny wywołują. Są też tacy co im
się raptem broni atomowej zachciewa choć tak naprawdę do trzech nie
potrafią zliczyć. Sypią nam na głowy jakieś świństwo z
samolotów ale wszędzie mówią że nie sypią. Ponad to uparli się żeby
wszystkich zaszczepić czymś co i tak nie działa. A może działa tylko że
nie na to o czym oni mówią a prawdziwe efekty tych specyfików poznamy za
kilka, może kilkanaście lat.
Dlatego też trzeba myśleć jak się tu zabezpieczyć na wypadek skutków oddziaływania "Złego" na nas i na nasze środowisko.
Do tej pory pisałem głównie o dawnej motoryzacji zza żelaznej kurtyny. Trochę o wędrówkach po moim ukochanym Pomorzu Zachodnim. Trochę o dobrym i smacznym jedzeniu. Nadszedł jednak czas by trochę podzielić się wiedzą którą kiedyś zdobyłem. I powiem wam szczerze nigdy mi do głowy nie przyszło, że ta wiedza, poza biwakowaniem, może mi się jeszcze przydać.
Dzisiejszy temat to domowa, mobilna, elektrownia solarna.
Niedawno, chyba w lutym, północną część naszego kraju nawiedziły silne huragany. Dziwne to trochę. W lutym huragan? Jak nic "Zły" manipuluje przy pogodzie i stosuje broń meteo. Meteo? Tak, jest znana od lat 30-tych XXw. kiedy to Sowieci nauczyli się poprawiać pogodę podczas uroczystych defilad z okazji Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej. A jak można coś poprawić to równie łatwo jest zepsuć. I nowy rodzaj broni gotowy.
Efektem tych huraganów był Black Out. Miasta, miasteczka, wsie pomorskie przez wiele godzin pozbawione były energii elektrycznej. Zamrażarki, lodówki się po rozmrażały. Ogrzewanie w domkach jednorodzinnych nie działało bo przecież do napędu pompy potrzebny jest prąd. Windy stały a w nich często uwięzieni ludzie. Baterie w telefonach padały i nie było ich jak naładować. No chyba że ktoś miał Power Banka. A jeśli ktoś pomyślał by sobie sprawić Power Banka z mini panelem solarnym to już mógł naładować całą rodzinę.
I tak podczas tego nieszczęsnego Black Out-u który rozpoczął się wieczorem, zapanowały ciemności nieprzeniknione. Dosłownie żadnego, choćby najmniejszego światełka. Tylko ciemność i potworny ryk huraganu. I wtedy to, w bloku stojącym na przeciwko rozbłysło światło. Może nie tak intensywne jak z sieci ale zawsze było to światło. Nie świeczka, nie lampa naftowa, nie latarka. To było prawdziwe elektryczne światło.
Ktoś zawczasu pomyślał i zabezpieczył się. Rozwiązania były dwa. Pierwsze, czyli agregat prądotwórczy raczej nie wchodziło w rachubę w bloku wielorodzinnym. Już ja widzę sąsiadów którym na balkonie ktoś odpala silnik spalinowy.
Drugie rozwiązanie to Power Box. Średniej wielkości urządzenie posiadające możliwość zgromadzenia dużej ilości energii elektrycznej z którego poprzez zabudowany w nim inverter możemy zasilać urządzenia wymagające napięcia 230V.
Power Box może być zasilany z sieci za pomocą ładowarki / prostownika lub z panelu solarnego. Niestety te urządzenia są wyjątkowo drogie. Cena na poziomie 7000 - 9500 zł czyli 1500 do 2000 Euro to w tym przypadku norma. To dużo a nawet bardzo dużo. Szczególnie jeśli się weźmie popyt na te urządzenia i stale rosnące ceny.
Można jednak sprawić sobie to cudo omijając ten jakże niemiły akcent jakim jest cena. Wystarczy przypomnieć sobie wiadomości zdobyte kiedyś w szkole na ZPT, obudzić w sobie Pomysłowego Dobromira i około 1300 do 1800 zł.
Potrzebny nam będzie akumulator AGM o pojemności około 60 do 120 Ah. Może być kilka mniejszych akumulatorów połączonych równolegle.
Panel solarny o mocy pow 40W. Może być większy. Wtedy czas ładowania akumulatorów będzie krótszy.
Kontroler ładowania - często sprzedawany w zestawie z panelem.
Przetwornica - Inverter. Jeśli będziemy zasilać urządzenia z silnikiem elektrycznym wybierzmy taką która daje prąd o charakterystyce identycznej jak w sieci elektrycznej. Moc przetwornicy dobieramy do maksymalnego poboru mocy urządzeń które będziemy chcieli zasilać.
Ładowarka / prostownik - może być ta której używamy do ładowania akumulatora z naszego samochodu.
Do tego będziemy potrzebowali sporej ilości końcówek / konektorów, przewodów elektrycznych (raczej dobrej jakości), gniazd wtykowych poprzez które będziemy ładować urządzenie.
Przydadzą się też gniazda z portami USB, gniazda zapalniczkowe samochodowe, gniazda bezpiecznikowe przelotowe, różne rozgałęźniki, przełącznik główny odcinający jeden biegun baterii. Po co marnować zgromadzony tam prąd. Różne śrubki i nakrętki, bezpieczniki oraz taśma izolacyjna. Może przydać się dobry klej epoksydowy.
Kolejnym ważnym elementem jest skrzynka w której zabudujemy wszystkie (oprócz solara) elementy. Jest to ważny element więc kupmy element dopiero gdy będziemy znali gabaryty akumulatora i reszty części.
Z narzędzi będziemy potrzebowali wiertarkę elektryczną, piłę otwornicę, lutownicę, różne wkrętaki, zaciskacz do konektorów, kombinerki oraz różne klucze do śrub.
Po skompletowaniu elementów urządzenia, zaprojektujmy ich rozmieszczenie w skrzynce. Wykonajmy otwory montażowe. Zainstalujmy akumulator, controler, przetwornicę i wszystkie pozostałe elementy (gniada wtykowe, rozgałęźniki itd.)
Przygotujmy sobie przewody elektryczne. Pamiętajmy by każda para przewodów miała tą samą długość i grubość.
Rozprowadźmy wszystkie przewody do elementów Power Boxa.
Pamiętajmy by najpierw do Kontrolera podłączyć akumulator a dopiero potem do panel solarny. Nigdy odwrotnie.
Pilnujmy biegunów + / - . Nigdy ich nie pomylmy.
Nie będę tu pokazywał krok po kroku jak się buduje. Informacji w sieci jest aż n adto. Dołączam film Magdy Boho Hoho która demonstruje jak to zrobić. Ja za pokazuję Power Box który sam zaprojektowałem i zbudowałem. Schemat który zamieszczam jest autorstwa Magdy.
Mając takie urządzenie Black Out nam nie straszny. Nawet gdyby trzeba było uciekać to zawsze możemy je zabrać do samochodu by mieć prąd. Solar dajemy na dach auta.
Jeśli jednak nic złego się nie wydarzy to zawsze mamy własną energię z której możemy korzystać, oszczędzając tą sieciową. No a i na wakacjach pod namiotem czy z przyczepą lub kamperem jak znalazł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz